Jak schudnąć 5kg? Podsumowanie diety!

Niejedzenie tego, co się lubi, trzymanie się ściśle diety i skoncentrowanie na kilogramach, które trzeba zgubić, bywa męczące. Jeśli się jest bardzo restrykcyjnym. Bo mnie, osobie, absolutnie niekonsekwentnej, po dwóch tygodniach na diecie 1500 kcal udało się schudnąć 2,5 kg, mimo że znowu w weekend nagrzeszyłam na całego...

Dołącz do nas na Facebooku

Przypominam, że od dwóch tygodni walczę z pięcioma kilogramami, które pojawiły się niepostrzeżenie po rzuceniu przeze mnie palenia. Wprowadziłam więc plan ratunkowy, którego jednym z filarów jest dieta 1500 kcal - gotowe posiłki dostarczają mi dietety.com . oraz intensyfikacja treningów: bieganie cztery razy w tygodniu plus ćwiczenia siłowe takie jak brzuszki, pompki, i ćwiczenia na mięśnie pleców.

Naprawiam stare błędy

Ponieważ poprzedni weekend spędziłam wbrew wszelkim zasadom odchudzania, ten postanawiam spędzić dokładnie odwrotnie. Być wzorem cnót dietetycznych, ćwiczyć dwa razy więcej, bo mam przecież dużo wolnego czasu, nie pomyśleć nawet o jakimkolwiek niezdrowym składniku potrawy i napawać się tym, jaka jestem konsekwentna i jak umiem wytrwale dążyć do odchudzeniowego celu.

I powiem Wam jedno. A właściwie poradzę: im bardziej myślicie, że Wam się uda, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że tak się stanie. Przynajmniej ta prawda dotyczy mnie.

W sobotę rano było jeszcze ok. Pobudka koło 10, śniadanko: pełnoziarniste pancakes z odrobiną miodu (340kcal). Prawdę mówiąc jak dla mnie za mdłe to śniadanko, więc zagryzam na koniec pancakesa kiszonym ogórkiem małym. Do następnego posiłku krzątam się po mieszkanku, trochę sprzątam, trochę czytam, dwa razy podciągam się na drążku (to taka iluzja, że coś robię dla swojego ciała). Na drugie śniadanie jest sałatka z brokułów i świeżych warzyw z dresingiem jogurtowym i jajkiem oraz kromka ciemnego chleba (270kcal). Dobra, ale jakoś dla mnie za mało słona. Mimo że przyzwyczaiłam się już do dań znacznie mniej posolonych niż zwykłam jadać.

Solić czy nie?

W kwestii soli zdania są podzielone. Jedni twierdzą, że trzeba ją ograniczać, bo jest niezdrowa, inni przekonują, że osoby regularnie ćwiczące muszą koniecznie solić potrawy, by uzupełniać w organizmie sód, który jest z niego usuwany razem z potem. W tej kwestii staram się słuchać swojego organizmu i jem tyle soli, ile właśnie potrzebuję. Choć moja babcia twierdzi, że kiedyś to soliło się znacznie mniej i że ja solę strasznie dużo, że grozi mi nadciśnienie... Do babci nie przemawia fakt, że mam ciśnienie 90/60 i to wtedy, gdy mam wysokie, bo zdarza mi się mieć rano 70/40...

Zabawa na całego

Obiad - kurczak słodko-kwaśny z warzywami i ryżem parabolicznym (420kcal) - też jeszcze pozwala mi wierzyć, że jestem konsekwentną osobą. Ale potem się zaczęło. O 15 umówiłam się z przyjaciółką w knajpce. Na początek zamówiłam latte na chudym mleku, ale tort bezowy uśmiechał się do mnie, mrugał, machał rączką, że nie mogłam się oprzeć. Nie wiem, ile miał kalorii, ale na pewno dużo za dużo. Potem było spotkanie towarzyskie na chwilę - urodziny kolegi, na które pojechałam samochodem. Niestety namówiona przez znajomych samochód porzuciłam, objadłam się mięs z grila, sałatek, pieczonych ziemniaków, wszystko zapijając alkoholem oraz napojami gazowanymi... I co gorsza, gdy wróciłam do domu w nocy, okazało się, że jestem głodna. Przecież został mi jeszcze podwieczorek w postaci budyniu czekoladowego (236kcal) oraz kolacja, na którą zaserwowałam sobie barszcz ukraiński z warzywami i czerwoną fasolą (190kcal), które miałam w zestawie dostarczonym przez dietety.com .

Wyrzuty sumienia

Chyba nie musze mówić, jak się czułam następnego dnia. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Ból fizyczny całego organizmu można przeżyć, wystarczy wziąć dużo witaminy C, pić dużo kefiru (powoduje to wyrzuty sumienia, jeśli nie ma go w Twojej diecie; w mojej nie ma niczego, zwłaszcza w takich ilościach). Jednak najgorsze jest to, że na koniec, kiedy już chciałam ogłosić sukces, tak poległam...

To co z tym alkoholem?

Kwestia picia alkoholu jest w wielu dietach pomijana, nie mówi się o nim albo wcale, albo się pisze, że nie jest zalecany. Ale trudno znaleźć informację, jaki ma rzeczywisty wpływ na utrzymanie reżimu kalorycznego. A alkohol nie tylko sam jest kaloryczny, to jeszcze fatalnie wpływa na morale. Przynajmniej moje. Bo gdyby nie on, moim jedynym grzechem byłby tort bezowy. Do przeżycia. A alkohol sprawia, że macham ręką na wcześniejsze postanowienia, postanawiam cieszyć się życiem i jeść pyszne rzeczy. I na tym nie koniec: mam też ogromny apetyt dnia następnego po spożyciu.

Po zakrapianej nocy jem dużo więcej

Zatem łatwo się domyślić, że sałatka ryżowa z szynką (334 kcal), którą dietety.com zaserwowały mi na śniadanie, tylko rozdrażniła mój apatyt. Musiałam zjeść jeszcze dwie kanapki z szybką, sałatkę z pomidorów i chłodnik. Drugie śniadanie - pastę z sera żółtego i ryby z pieczywem razowym (334 kcal) - zjadłam już po dwóch godzinach od śniadania. Do tego dołożyłam słoik ogórków kiszonych oraz wędzone podudzie kurczaka... Obiad znowu po dwóch godzinach - tym razem leczo z makaronem pełnoziarnistym (390 kcal). I prawie się nie skusiłam na schabowego, którego przyrządziła moja mama. Deser zjadłam zaraz po obiedzie nie czekając nawet 15 minut. Sałatka owocowa (227 kcal) została wchłonięta, jakbym zamiast ust miała wielką paszczę, w której zmieści się cały jeleń, zagryziony dwiema świnkami i frytkami z 16 kurczaków...

Wtedy przystopowałam, bo wiedziałam, że jak zjem jeszcze cokolwiek, to w czasie biegania nie oderwę się nawet na centymetr od ziemi.

Trzy godziny później koło 19 stałam przed windą w butach biegowych, krótkich spodenkach i koszulce na ramiączka, choć na zewnątrz zapowiadało się na deszcz. Nietypowo w ręku miałam butelkę z płynem izotonicznym. Wiedziałam, że pragnienie będzie mi towarzyszyć, nawet jeśli pójdę na spacer. Z Górnego Mokotowa zbiegłam nad Wisłę i dotarłam aż za Most Gdański. Z drogą powrotną dało to ponad 22 km... Mimo że tempo miałam żółwie 6,5 minuty na kilometr, gdy wróciłam do domu, ledwo powłóczyłam nogami, byłam zmęczona jak diabli, ale jednocześnie nie odczuwałam już żadnych skutków dnia poprzedniego. Nie licząc ogólnego osłabienia. Zjadłam na kolację włoską zupę jarzynową (287 kcal), wypiłam pół litra maślanki i poszłam spać.

Zapewne wszyscy powiedzą, że jestem szczęściarą w czepku urodzoną, ale gdy rano stanęłam na wadze, okazało się, że mam do zgubienia jeszcze równo 2 kg. W ciągu dwóch tygodni, mimo wpadek weekendowych, odstępstw od diety, udało mi się schudnąć 3 kg!

Gdybym miała podsumować te dwa tygodnie, to:

- Dieta 1500 kcal jest bardzo dobra dla osoby, która ma do zrzucenia kilka kilogramów, choć czasem bywa trudno

- Kolacje w postaci zup czy lekkich przekąsek z małą ilością węglowodanów nie nadają się dla osoby, która ćwiczy późnym popołudniem czy wieczorem. Po wysiłku trzeba uzupełnić w organizmie węglowodany, które pomagają się zregenerować. Myślę, że gdybym zjadła kanapki dwie, czy pół torebki ryżu, nie wpłynęłoby to znacząco na utratę wagi, a dzięki temu uniknęłabym podjadania i nie chodziłabym głodna spać

- Podział na pięć posiłków dziennie pozwala unikać sytuacji, w których jest się bardzo głodnym. Zdecydowanie trzy posiłki dziennie to za mało

- Bieganie bardzo dobrze wpływa na utratę wagi, ale nie rozwija wielu partii mięśni. Warto uzupełniać trening biegowy ćwiczeniami, które pozwolą zadbać przede wszystkim o mięśnie brzucha, grzbietu

- Odstępstwa od diety, jeśli zdarzają się rzadko, nie rujnują jej osiągnięć. Trzeba jednak pamiętać, że każde odstępstwo trzeba odpracować, przebiegając na przykład kolejne kilometry w czasie weekendowego wybiegania.

Dietetyczne danie na zawołanie!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.