Walka z 5kg - zmagań dzień 10

Poranne ważenie napawa mnie optymizmem. Znowu jest mnie mniej o kilkaset gramów. A dokładnie rzecz biorąc: 200 gramów. Już nie walczę z pięcioma kg tylko z trzema... To już tylko trzy piąte tego, co było na początku!

Dołącz do nas na Facebooku

Bycie na diecie to przede wszystkim stan umysłu. I ja już się przestawiłam na tryb "dieta". Nawet już przestałam tęsknić za krówkami ciągutkami, które sprzedają u mnie w pracy, za karmelem do kawki, za miśkami żelowymi... Jem karnie tylko te posiłki, które dostarczają mi dietety.com, nawet zrezygnowałam już z czekoladek. I właśnie wtedy, gdy jestem pogodzona z losem, mam motywację, bo waga spada, na śniadanie serwują mi obrzydliwą owsiankę... Z brzoskwiniami i miodem (270 kcal) jest równie okropna, na ciepło, jak i na zimno. Po trzech łyżkach owsianka ląduje tam, gdzie jest jej miejsce, czyli w ubikacji. Nikt mnie nie przekona, że to można jeść i że jeszcze to może smakować komukolwiek. Jestem głodna więc w pracy kupuje kanapkę z razowego pieczywa z zieloną sałatą, chudą wędliną drobiową, pomidorem i ogórkiem kiszonym. Zjadam popijając herbatą. Po chwili zjadam drugą, dokładnie taką samą. Płacę 3,60 zł i wchłaniam ok. 280 kcal. Da się? Da się! Nie trzeba jeść owsianki. Precz z owsianką.

Wreszcie coś smacznego

Po porannej walce z owsiana breją, dzień wydaje mi się fantastyczny. Bo na drugie śniadanie mam sałatkę makaronową z brokułami i gorgonzolą (253 kcal), na obiad - kolorowy kociołek (326 kcal), który składa się z drobiowego mięsa, pomidorów, kolorowych papryk i nie wiem jeszcze czego. Potem już nie jest tak różowo. Bo zamiast bułeczki drożdżowej z jagodami (130 kcal), wolałabym dostać porządna kolację, na którą jest zupa z zielonego groszku (358 kcal).

A po biegu?

Już wiem, że muszę zmienić dietę w ten sposób, by móc po biegu - zwłaszcza, że wydłużam regularnie czas poszczególnych treningów - uzupełnić węglowodany. Inaczej jestem głodna, sfrustrowana i nie mam siły. A taka dieta nie służy. Przekonała się o tym moja koleżanka, która po rzuceniu palenia przytyła... 17 kg. Na początku jedzenie zastępowało jej papierosa (stosowała inną metodę rzucenia palenia niż ja). Potem, gdy otępiałe przed wiele lat przez dym papierosowy zmysły, zaczęły wracać do stanu używalności, jadła, bo wszystko zaczęło jej pięknie pachnieć i smakować i chciała się tymi smakami i zapachami nasycić. Potem miała rozepchany żołądek i właściwie się okazywało, że za pomocą jedzenia można sobie wynagradzać różne życiowe przykrości . A na końcu się okazało, że to wszystko kosztowało ja dodatkowe 17 kg. I postanowiła coś z tym zrobić. Najpierw dużo jeździła na rowerze, ograniczała jedzenie, ale nie mogła schudnąć. I końcu usiadła, posłuchała, co jej w trzewiach gra i doszła do wniosku, że chce o siebie zadbać. I choć to kolejne na pozór banalne stwierdzenie, zadziałało. Zaczęła jeść zdrowe rzeczy dlatego, że tak postanowiła, że chciała zrobić coś dobrego dla siebie, a nie dlatego, że ktoś jej kazał. I bardzo uważnie wsłuchiwała się w swoje emocje i swoje ciało. I wiecie co się stało? Zaczęła powolutku chudnąć. We właściwym tempie. I mimo że jeszcze długa droga przed nią, jest na prostej, dobrej i jasno wyznaczonej.

Dietetyczne danie na zawołanie!

Więcej o:
Copyright © Agora SA